Napisane przez Karol Marcinów, 02 lutego 2011. Po przepłynięciu prawie 5400 kilometrów, w ciągu blisko 100 dni, do celu dopłynął Aleksander Doba. Jest on pierwszym na świecie człowiekiem, który samotnie przepłynął Ocean Atlantycki kajakiem. Zobacz mapę dokumentującą całą podróż Polaka. Aleksander Doba wypłynał 26 październik 2010 roku z portu w Dakarze (Senegal). Bez wsparcia z zewnątrz - kajakiem nie wyposażonym w żaden inny napęd poza wiosłem, po 98 dniach samotnej walki z żywiołami oceanu, dzisiaj (2 lutego 2011) dotarł w końcu do celu - Fortalezy (Brazylia). Kliknij na mapę Aleksander Doba (ur. - polski podróżnik, kajakarz i odkrywca. Jako pierwszy opłynął kajakiem Morze Bałtyckie i Bajkał. Również jako pierwszy opłynął całe polskie wybrzeże z Polic przez Cieśninę Pilawską do Elbląga. Dwukrotny Akademicki Mistrz Polski w Kajakarstwie Górskim. "Na liczniku kajakowym" ma 64 000 km, w tym kilkanaście tysięcy km po morzach. Ukończył Politechnikę Poznańską. Turystykę kajakową uprawia od 1980 roku. W 1999 roku został laureatem międzynarodowej nagrody "Conrady" w kategorii "indywidualności żeglarskie" za rejs kajakiem dookoła Bałtyku. W roku 2010 otrzymał prestiżową nagrodę za największe osiągnięcia podróżnicze przyznawane przez internautów - Złote Stopy 2009/2010 w kategorii generalnej i w kategorii Woda. O kajaku OLO - jednostka Andrzeja Armińskiego zaprojektowana pod jego kierownictwem przez Rafała Głodka, Michała Klimka i Radosława Zygmunta i zbudowana w jego stoczni w Szczecinie. Projektowana z myślą o próbie pokonania kajakiem Oceanu Atlantyckiego na trasie Dakar - Brazylia przez Aleksandra Dobę. Wbrew pozorom budowa okazała się zadaniem skomplikowanym i wymagającym. Największe problemy sprawiły bardzo mała moc napędowa oraz zapewnienie niezbędnego do życia wyposażenia i miejsca na zapasy oraz przestrzeni życiowej przy znacznie ograniczonej powierzchni, objętości i masie. Jednocześnie konieczne było zachowanie wymaganych właściwości morskich i nie zatracenie idei kajaka. Na pokładzie można znaleźć panel słoneczny, ładujący akumulator w którym zgromadzona energia jest wykorzystywana do wytwarzania wody słodkiej i zasilania oświetlenia. Rufowa bakista bagażowa zapewnia miejsce na zapasy żywności, a w umiejscowionym pod kokpitem zbiorniku gromadzona jest woda słodka z odsalarki. Niewielka kabina w części dziobowej zapewnia niezbędne schronienie, miejsce do spania i dodatkowe miejsce na zapasy i odzież. Konstrukcja kadłuba została wykonana z przekładkowego laminatu węglowo-aramidowego. Kwestia stateczności na dużych załamujących się falach została rozwiązana przez dodanie pałąków, które zapobiegają długotrwałym przechyłom powyżej 75 stopni. Podział na pięć przedziałów wodoszczelnych, w tym dwa wypełnione materiałem wypornościowym, znacząco zmniejsza prawdopodobieństwo zatonięcia. Oczywiście zapewniony jest również kontakt z lądem. W tym celu użyto lokalizatora satelitarnego podającego pozycję co 10 minut oraz telefonu satelitarnego, a w razie wypadku można użyć radiopławy EPIRB. Nawigacja odbywa się na bazie systemu GPS oraz kompasów znajdujących się na pokładzie. W razie potrzeby kontakt z pobliskimi jednostkami może zapewnić radiostacja UKF. Podstawowe wymiary: Długość kadłuba: 7,00 m Szerokość kadłuba: 1,00 m Zanurzenie: 0,30 (0,88) m Masa z zapasami: ~ 550kg Źródło:
Stanisław Hazner (zmienił nazwisko wraz z rodzicami na Hausner około 1930 roku, po emigracji do Stanów Zjednoczonych) w młodości był nauczycielem ludowym [1]. Już w 1921 roku planował przelot nad Atlantykiem z Ameryki do Europy (pierwszy przelot, Alcocka i Browna, przez Atlantyk nastąpił w 1919 roku) i myśl ta stała się jego celem
O projekcie fot: Ricardo Bravo, Canoe & Kayak/Canoandes Przepłynąć kajakiem Ocean Atlantycki? Polak Potrafi! Czemu nie! Niesamowite wyczyny Olka Doby są potwierdzeniem tego hasła. Najnowsze wieści od Olka Doby (10 marca 2014): "Po awarii steru musiałem dopłynąć do najbliższego lądu w celu naprawy. Do Bermudów miałem 200 mil morskich (około 370 km). Dopłynąłem tu samodzielnie cofając się na wschód i płynąc dalej na północ niż zamierzałem. Życzliwi ludzie sprawili, że już następnego dnia po wylądowaniu na Bermudach ster miałem naprawiony. Niestety nie mogłem wypłynąć z Bermudów samodzielnie, bo tu wiatry z południa, które trzymały mnie w Trójkącie Bermudzkim ponad miesiąc są silniejsze. Moim zamiarem od początku było znalezienie transportu około 330 Nm na południe, abym znalazł się poza strefą silnych wiatrów południowych, lecz tuz koło mojej "starej trasy". Po pożegnaniu statku sam powinienem przepłynąć nad "starą trasą" i zmierzać do czas intensywnie z Piotrem Chmielinskim szukamy możliwości transportu na rozsądnych warunkach (nie za cenę 40 000 dolarów, jakie tu padają).Aktualnie negocjujemy kilka wariantów. Mogę napisać, ze chyba w marcu jeszcze uda mi się wypłynąć z Bermudów na południe na pokładzie jakiegoś statku." Jaki jest cel projektu? Wsparcie Drugiej Transatlantyckiej Wyprawy Kajakowej Olka Doby. Wyprawa już trwa! Od niemal 140 dni Olek płynie samotnie kajakiem przez Ocean Atlantycki. Postanowił przepłynąć go w najszerszym miejscu. Od 5 października 2013 płynie kajakiem z Lizbony w Portugalii, na Florydę w USA. W sumie około 9000 kilometrów bez zawijania do portów i bez jakiegokolwiek wsparcia z wody lub powietrza! Oznacza to kilka miesięcy w specjalnie przygotowanym na wyprawę oceaniczną kajaku, niebywałe zmagania z naturą, techniką, a także własną wytrzymałością i silną wolą. 17 lutego minęło 135 dni samotnego wiosłowania Olka! Dlaczego Olek potrzebuje naszego wsparcia? Do Wybrzeży USA ma jeszcze ok 1000 km, jednak od dłuższego czasu w rejonie trójkąta bermudzkiego, w którym się znajduje, panują ciężkie warunki atmosferyczne. Kajak jest spychany w głąb Oceanu. 13 lutego Olek wysłał wiadomość o uszkodzonym sterze. Być może uda mu się w najbliższym czasie dopłynąć do Bermudów i tam naprawić ster, a potem kontynuować wyprawę. fot: Ricardo Bravo, Canoe & Kayak/Canoandes Uszkodzony ster, naprawa kajaka, kolejny abonament na telefon satelitarny i przedłużająca się wyprawa to dodatkowe koszty finansowe. Pomóżmy więc Olkowi dokonać niesamowitego wyczynu. Mimo problemów, z którymi boryka się przez ostatnie tygodnie próbując zbliżyć się do amerykańskiego wybrzeża, nie wspomina słowem o zmęczeniu, nieodmiennie emanuje od niego entuzjazm i wiara w osiągnięcie celu. fot: Ricardo Bravo, Canoe & Kayak/Canoandes Kim jest Olek Doba? Ma 67 lat, a zamiłowanie do wiosłowania pielęgnuje od ponad 30 lat. Przepłynął - Polskę po przekątnej z Przemyśla do Świnoujścia - 1189 km w 13 dni (1989 rok) - Nysę Łużycką od styku granic Polski, Czechosłowacji i Niemiec, aż do ujścia Odry, którą wrócił do Polic (1991 rok) - jako pierwszy w historii przepłynął wzdłuż całego polskiego wybrzeża (1991 rok) - pokonał kajakiem całą Wisłę (1992 rok) - kajakiem przez Niemcy i dookoła Danii z Polic do Polic - 55 dni, 2719 km (1998 rok) - kajakiem dookoła Bałtyku z Polic do Polic - 80 dni, 4227 km (1990 rok) - kajakiem za Koło Podbiegunowe północne z Polic do Narwiku - 101 dni, 5369 rok (200 rok) - jako pierwszy kajakarz opłynął Bajkał - 41 dni, 1954 km (2009 rok) fot: Ricardo Bravo, Canoe & Kayak/Canoandes W 2011 roku Olek przewiosłował 5400 kilometrów i spędził niemal 100 dób na oceanie. Było to pierwsze w historii przepłynięcie Atlantyku przez samotnego kajakarza i pierwsza Wyprawa Transatlantycka Olka Doby. Olek śpiący w kabinie kajaka, widok przez otwarty właz. (fot: Ricardo Bravo, Canoe & Kayak/Canoandes) Organizatorem akcji wspracia dla Olka Doby na portalu i fundatorem nagród jest Wydawnictwo Bezdroża, wydawca książki Aleksandra Doby dotyczącej Pierwszej Transatlantyckiej Wyprawy Kajakowej pt. Olo na Atlantyku. Kajakiem przez ocean. Wszystkie zebrane na PolakPotrafi fundusze zostaną przekazane na konto Olka! Wyprawa Aleksandra Doby nie byłaby możliwa bez pomocy Gminy Police oraz żeglarza Andrzeja Armińskiego, który w swojej stoczni wybudował dla niego kajak "Olo". Andrzej Armiński jest też głównym sponsorem i strategiem, codziennie analizuje sytuację pogodową i wysyła Olkowi podpowiedzi. Olka wspiera również Piotr Chmieliński - kajakarz, który w latach 1985-86 jako pierwszy w świecie przepłynął największą na Ziemi rzekę - Amazonkę. Media o Twoim projekcie:
"Przez Atlantyk" to nowy program rozrywkowy telewizji TVN, w którym polscy celebryci wyruszają w samotny rejs po tytułowym oceanie. Uczestnicy zdani są na siebie i żyją przez miesiąc niemal
Pierwsza Transatlantycka Wyprawa Kajakowa Aleksandra Doby to 3200 km pokonanej odległości, prawie 5400 przewiosłowanych kilometrów i niemal 100 dób na oceanie, ale przede wszystkim pierwsze w historii przepłynięcie Atlantyku między kontynentami przez samotnego kajakarza. To osiągnięcie, które wymagało od autora niesamowitego wprost optymizmu, hartu ducha i wytrwałości w zmaganiach zarówno z obiektywnymi trudnościami, jak i ze słabościami własnego ciała. Opis książki: Jak się później okazało, był to dopiero początek transatlantyckich przygód tego niestrudzonego kajakarza. Na przełomie 2014 i 2015 roku przepłynął Atlantyk po raz kolejny, a w maju 2016 podjął próbę Trzeciej Transatlantyckiej Wyprawy Kajakowej – z Nowego Jorku do Lizbony. Niestety z powodu silnych wiatrów została ona przerwana, ale jak zapowiada niestrudzony kajakarz, w przyszłym roku znowu podejmie się realizacji tego planu. Co powoduje, że człowiek stawia sobie takie wyzwania? Co zmusza go do codziennej walki z samym sobą? Co sprawia, że mimo przeciwności podejmuje kolejne próby? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziecie w książce Aleksandra Doby. Z tej relacji dowiecie się dlaczego. Zdobędziecie też wiedzę o przygotowaniach do transoceanicznych wypraw kajakowych i ich organizacji, a także o tym, jak przetrwać na oceanie, i to z pierwszej ręki – jednej z tych, których siła pozwoliła autorowi przepłynąć kajakiem Atlantyk! Za całokształt osiągnięć kajakarskich i konsekwentne dążenie do realizacji coraz bardziej ambitnych celów eksploracyjnych otrzymał nagrodę podróżniczą Super Kolos 2011. Za przepłynięcie kajakiem Atlantyku po raz drugi został w 2015 roku wybrany przez czytelników amerykańskiej edycji „National Geographic” Podróżnikiem Roku. Fragment książki: “Nastąpiła ta magiczna pora – cisza przed burzą. Jestem blisko, podziwiam fascynujące piękno burzy i jej ogromny, pełen energii, buzujący w poziomym wirze kołnierz szkwałowy. Powietrze jest prawie nieruchome, kajak stoi w miejscu – oglądam to i filmuję oraz fotografuję z zachwytem. Potem – cóż, koniec sielanki. Gwałtowny atak szkwału i hajda! zaczynam pędzić. Najważniejsze, dokąd burza mnie porywa. W jakim kierunku mnie ciągnie? Niestety, na busoli odczytuję paskudny kurs – 330°. Prawie na północ. Staram się hamować wiosłem”. Przy okazji: Martyna Wojciechowska i Aleksander Doba na scenie podczas gali 7 Nowych Cudów Polski 2016 Informacje o książce Olo na Atlantyku. Kajakiem przez ocean – autor: Aleksander Doba, wydawnictwo: Bezdroża, liczba stron: 296, cena: przegląd cen i promocji w e-sklepach poniżej. Książka dostępna również jako ebook (epub, mobi). Opublikowano 18/10/2016 w: Książki | Zapraszam do współpracy Cześć, nazywam się Wojciech Krusiński i jestem założycielem serwisu Jeśli chcesz podzielić się swoim doświadczeniem z podróży (zobacz moje wywiady) albo masz jakiekolwiek pytania, napisz do mnie. Chętnie pomogę. A jeśli chcesz pomoc mi rozwijać ten serwis, rezerwuj proszę noclegi na poprzez mój link. Cena będzie identyczna, ale Booking podzieli się ze mną swoją prowizją. Dziękuję. Cześć, nazywam się Wojciech Krusiński i wraz ze znajomymi prowadzę serwis Jeśli chcesz podzielić się swoim doświadczeniem z podróży publikując tutaj swoją relację, zapraszam do kontaktu. Oferujemy także pomoc w zaplanowaniu podróży - zobacz naszą ofertę.
Kliknij tutaj, 👆 aby dostać odpowiedź na pytanie ️ podczas której czynności spalisz więcej kalorii wiosłując na kajaku przez 12 minut czy jeżdżąc na deskorolce… weronikablaut0 weronikablaut0
Lepiej żyć jeden dzień jako tygrys, niż sto dni jako owca – to motto Aleksandra Doby, 67-latka, który płynie kajakiem przez Atlantyk. Z dnia na dzień jest coraz bliżej brzegów Florydy. Wypłynął z Portugalii 5 października. Niedługo minie zatem jego czwarty miesiąc na oceanie w łupinie kajaka. Nie może z niej wyjść. Początkowo zamierzał pływać trochę w oceanie, by rozruszać stawy i odświeżać się w ten sposób, jednak odstraszył go rekin, którego zobaczył przed planowaną kąpielą. Od tej pory całym jego terytorium jest kajak o długości 7 metrów i szerokości 1 metra. Pan Aleksander bywa jednak i tak zmoczony od stóp do głów, gdy zaleje go fala. Nawet jeśli trwa flauta, czyli cisza morska, i świeci słońce, wilgoć i sól w powietrzu sprawiają wiele niedogodności, w tym choroby skóry, które dokuczają kajakarzowi niemal od początku trwania niezwykłej podróży. Roboty na pokładzie nie brakuje. 8 godzin dziennie wiosłowania połączonego z nawigowaniem, potem odsalanie wody ręczną pompą, po automatyczna zepsuła się już dawno. Odsalanie trwa ok. 2 godzin. Ale dzięki temu ma słodką wodę do picia. W nocy może się „wyciągnąć” w kabinie, w którą wyposażony jest kajak. Miejsca nie ma jednak bardzo wiele, gdyż pomieszczenie to spełnia również funkcję magazynu. W kajaku mieści się także zapas żywności oraz niezbędne urządzenia, z których jednak część, w tym lokalizator SPOT, zepsuła się już dawno. Przez pierwsze 2 miesiące i kilkanaście dni pan Aleksander wysyłał smsy. Sms z 13 października: – Flauta. Żółw przepłynął 15 m ode mnie. Wyjąłem odsalarkę trzeci raz, do testów. Zastąpiłem zawór złączką awaryjną z … długopisu. Prace nad odsalarką zakończone sukcesem: 4 litry wody w ciągu godziny. 12 listopada: – Przez tydzień nie spotkałem żadnego statku, a dziś pojawił się jedną milę ode mnie kuter rybacki. Później, 50 metrów za rufą zauważyłem łeb kaszalota. Płynął obok kilka minut, w pewnym momencie pokazał się cały, z ogonem. 17 listopada: – Rano kilkadziesiąt delfinów baraszkowało obok kajaka. Robiłem zdjęcia nad i pod wodą. Wyprzedził mnie statek, w dużej odległości. Ćma usiadła na kajaku – dzielna. 7 grudnia. – Tragedia na kajaku. W nocy ryba latająca zabiła się przed włazem. Zrobiłem fileta i zjadłem na surowo. Pycha! Noc była spokojna wiatr SW 5, 1013 mb. W dzień wiatr SW do WNW 5-10. Seria burz i deszczy. Kondycja fizyczna i psychiczna OK. 13 grudnia: – Do najbliższej karaibskiej wyspy jest 1250 mil, do Florydy najkrótszą drogą 2200 mil, a Lizbona jest 1850 mil w linii prostej za rufą. 18 grudnia: – Przepływam nad wielkim pasmem górskim: Grzbietem Północnoatlantyckim. Góry są jednak bardzo głęboko pode mną. Zachmurzenie 1/8 Cu. Temperatury: woda 23 stopnie, powietrze 20-30 stopni. Od tamtej pory satelitarny działa połowicznie. Pan Aleksander nie może kontaktować się ze światem, jednak informacje przesyłane do niego przez przyjaciół z lądu docierają – widać to po pozycji kajaka na mapach satelitarnych. Pan Aleksander stosuje się do wysyłanych mu prognoz pogody oraz informacjom o wiatrach i prądach. Dzięki elektronicznym urządzeniom nawigacyjnym można śledzić trasę kajaka. Zdarzyło mu się przypadkowo (było to o godzinie 4 jego czasu, zatem podczas snu) naciśnięcie w ciasnej kabinie przycisku „Help”. Odebrał go amerykański ośrodek ratowniczy. Pojawili się na pomoc Polakowi, jednak ten, zdziwiony ich obecnością, podziękował, ale nie skorzystał z pomocy. Wyjaśnił, że u niego wszystko dobrze, a wezwanie pomocy musiało być przypadkowe. Aleksander Doba, gdy nie pływa akurat kajakiem, mieszka w Policach. Ukończył Politechnikę Poznańską. Pracował w tamtejszych Zakładach Chemicznych. Obecnie jest na emeryturze. Jest żonaty. Ma także dzieci i wnuczki. W jednym z smsów wysłanych z Atlantyku cieszy się z powideł śliwkowych od żony. Wcześniej latał szybowcem, skakał ze spadochronem. Jednak jego największą pasją stały się kajaki. W kajakarstwie górskim zdobył chyba wszystkie możliwe odznaki krajowe i międzynarodowe. Należą do niego liczne rekordy, np. rekord Polski w liczbie kilometrów przepłyniętych kajakiem w jednym roku. Wyniósł on 5125 km. Przepłynął całą Wisłę. Opłynął kajakiem Bałtyk i Bajkał. Wybrał się także za Koło Podbiegunowe – oczywiście kajakiem. Na koncie ma wiele innych kajakowych rekordów. Większości z nich dokonał jako pierwszy. Kajak, którym pan Aleksander płynie przez Atlantyk, nazywa się Olo. Zaprojektował i wykonał go Andrzej Armiński – doświadczony projektant i budowniczy jachtów. Nie jest to pierwszy kajak wykonany przez niego dla Aleksandra Doby. W 2010 roku Andrzej Armiński zaprojektował i zbudował w swojej stoczni kajak, na którym Aleksander Doba po raz pierwszy przepłynął Atlantyk z Afryki do Ameryki Południowej. 26 października 2010 r. wyruszył z Dakaru do Brazylii, gdzie dopłynął 2 lutego 2011 roku. Rejs trwał 99 dni. Jako pierwszy na świecie przepłynął kajakiem przez Atlantyk z kontynentu na kontynent (z Afryki do Ameryki Południowej) wyłącznie dzięki sile mięśni. Wcześniej Atlantyk na kajaku przepłynęły 3 osoby, ale płynęły one na kajakach wspomaganych żaglem, poza tym były to rejsy z wyspy na wyspę, nie zaś – jak w przypadku Aleksandra Doby – z kontynentu na kontynent. Po tym wyczynie wyruszył kajakiem na Amazonkę. Został wówczas napadnięty i obrabowany. Jednak pan Aleksander czuł niedosyt – chciał pokonać Atlantyk w najszerszym miejscu – na trasie z Europy do Ameryki Północnej. Jak tłumaczy Andrzej Armiński, aby zrealizować ten cel, trzeba wybrać odpowiednią porę roku i trasę, by nie wpakować się np. w sezon huraganów. Choć burze nie omijają kajaka. Obecnie pan Aleksander dostał się już w strefę klimatu kontynentalnego znad Ameryki Północnej. Oznacza to, że narażony jest na zimne północne powietrze. – Na skutek północnych wiatrów czasem zamarzają pomarańcze na Florydzie, i te właśnie wiatry teraz zagrażają i jemu – wyjaśnia Andrzej Armiński. „Olo” jest większy niż standardowy kajak, nadal jednak pozostaje tym właśnie środkiem transportu. A sprawia to napęd składający się z 1 wiosła. – Kajak różni się od łodzi wiosłowej tym, że ma 1 wiosło, a łódź 2 oraz dulki ułatwiające wiosłowanie. Praca włożona w napędzanie kajaka jest nieporównywalnie większa – tłumaczy Andrzej Armiński. Kajak Olo zaopatrzony jest w specjalne pałąki, które sprawiają, że nawet w czasie wywrotki wróci do pozycji wyjściowej. Jednak aby go rozpędzić, potrzeba więcej mocy niż w przypadku zwykłego kajaka. W momencie zwodowania w Lizbonie Olo ważył wraz z ładunkiem oraz panem Aleksandrem 550 kg. Gdy dobije do brzegów Florydy będzie znacznie lżejszy – pozbawiony zapasów żywności. Sam kajakarz prawdopodobnie będzie także szczuplejszy o kilka lub kilkanaście kilogramów. Podczas poprzedniej podróży kajakowej przez Atlantyk schudł 14 kg. Jest niesłychanie zdeterminowany i konsekwentny oraz niezwykle odporny na trudy psychiczne i fizyczne. Bywa, że z powodu wiatru kajak cofał się o kilkanaście dni, ale on z wigorem ruszał dalej – mówi Andrzej Armiński poproszony o podanie cech Aleksandra Doby, które umożliwiają mu wyczyn, jakim jest przepłyniecie oceanu kajakiem. – Wielu z nas po 2 godzinach pływania kajakiem marzy o tym, żeby wysiąść, a on spędza w nim całe miesiące, sam. Poza tym, a może przede wszystkim, ważna jest moc. Trzeba wiosłować mimo wszystko. Wyprawa nie była specjalnie nagłaśniana przez media. Na kajaku nie ma logotypów sponsorów. Zarówno kajakarz jak i projektant kajaka, który pokrył koszty jego budowy, nie szukali rozgłosu. Z drugiej strony, nie spotkali się też z większym zainteresowaniem. Zmienia się to nieco teraz, gdy pan Olek jest coraz bliżej celu. Jest też grono wiernych i stałych kibiców, którzy dopingują od początku pana Aleksandra. Widać to po systematycznych wpisach na jego stronie. Mimo że pora roku oraz trasa dobrane zostały tak, by uniknąć silnych wiatrów, prądów i huraganów – bywa, że na skutek tych przeciwności kajak cofa się zamiast płynąć do przodu. Raz w ten sposób pan Aleksander stracił 12 dni. Mimo to jest coraz bliżej celu. – Gdyby warunki były idealne, ale takich nie ma nigdy, jest w stanie dotrzeć do brzegów Florydy w 10 dni. W obecnych warunkach jest to loteria. Być może nastąpi to w ciągu miesiąca – mówi Andrzej Armiński. Autor: Agnieszka Szymaszek Źródło: Onet
Kamila Glińska Dziennikarka Plejada.pl. Niedawno Antek Królikowski poinformował, że zmaga się z ciężką chorobą i chce skupić się na leczeniu. W programie "Przez Atlantyk" wyznał, co
- Mówi się do trzech razy sztuka - polski podróżnik kolejny raz zamierza pokonać samotnie kajakiem Atlantyk. Do przepłynięcia ma kilka tys. kilometrów - wypływa z wybrzeża Stanów Zjednoczonych żeby dopłynąć do europejskiego portu w Znów ruszam na Atlantyk. Wypływam z kontynentalnej części Nowego Jorku z zamiarem dopłynięcia do Europy. Marzę, by dotrzeć do Portugalii na moje 70 urodziny. Jestem zdeterminowany i wierzę, że dokonam tego - mówi o swojej wyprawie Aleksander 9 września 1946 roku podróżnik udowadnia, że wiek nigdy nie stoi na przeszkodzie w spełnianiu jako pierwszy człowiek w historii na specjalnie zaprojektowanym kajaku przepłynął Atlantyk, jako "napęd" mając jedynie własne ramiona dzierżące wiosła. Wyruszył 5 października 2013 r. z Portugalii, dobijając wybrzeża Florydy 14 kwietnia 2014 druga stronęTym razem Doba popłynie z Ameryki do Europy. Przewiduje, że rejs "będzie trwał od trzech do czterech miesięcy".- Ma to być samodzielna, samotna wyprawa, bez pomocy z zewnątrz, czyli tak jak dwie poprzednie. Wystartuję po raz trzeci, ale pierwszy raz drogą północną z kontynentu na kontynent. Jeśli to zrealizuję będę pierwszym Polakiem i pierwszym człowiekiem w historii, który tego dokona. Będzie to wyjątkowa, trudna, ale ekscytująca wyprawa - opowiadał zamierza przepłynąć tym samym oceanicznym kajakiem, który towarzyszył mu już Jest to wyjątkowy kajak, wymyślony i zaprojektowany specjalnie dla mnie i z myślą o takich wyprawach. Ma dwie podstawowe cechy: jest niezatapialny i nie może pływać dnem do góry - opisywał "Olo" ma 7 metrów długości, metr szerokości i z pełnym wyposażeniem wazy około 700 szacuje, że liczna kilometrów, które pokona będzie podobna do poprzedniej wyprawy - będzie jednak płynął na północ będzie więc trudniej ze względu na silniejsze i częstsze żywnośćJeszcze kilka dni temu jego podróż kajakiem przez Atlantyk stała pod znakiem zapytania. Wszystko przez to, że celnicy w Nowym Jorku zatrzymali 50 kilogramów liofilizowanej żywności z powodu błędów formalnych w dokumentacji suszonego mięsa. Dzięki interwencji polskiej ambasady w Waszyngtonie, konsulatu w Nowym Jorku oraz podróżnika Piotra Chmielińskiego, przyjaciela Doby, żywność udało się na w samotną podróż zamierza wyrusza w niedzielę o godzinie 13:07 czasu chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@ ws / Źródło: TVN24 PomorzeŹródło zdjęcia głównego: tvn24/
To znaczy, pan Aleksander płynie przez Ocean Atlantycki z Portugalii na Florydę i wspomina. Jak zaczynał przygodę z kajakiem, jak się wypuścił wzdłuż Wisły, jak wzdłuż Bałtyku, i do Narviku, i po Bajkale. I pierwsza przejażdżka przez Atlantyk, z Afryki do Brazylii, i próba przepłynięcia Amazonki (wzdłuż, oczywiście).
O projekcie 02-04-2016, 23:01 - Dziękuję, udało nam się zebrać nie 50 000 zł ale już 57 000 zł- dopływamy do 120 %..Bardzo dziękuję! Dzięki Wam płynę bezpiecznie..! 25-03-2016, 23:25 - Moi drodzy, jesteśmy bardzo blisko! Jeszcze chwila i przekroczymy magiczną kwotę. Dziękuję!!!! 23-03-2016, 16:58 - Kochani, 46 000 zł!? Czy to możliwe? :) BARDZO, BARDZO dziękuję!! Uda się, płyniemy razem! 22-03-2016, 11:34 - Kochani, mamy 38 500 zł!!! To niewiarygodne, jak szybko odpowiedzieliście na mój apel!! BARDZO, BARDZO dziękuję!! Jesteście wspaniali! Ale będzie mi się cudownie wiosłować na oceanie wiedząc, że tyle osób za mną stoi!!!! 15-03-2016, 10:04 - Witajcie, witajcie!!! Jeden dzień i już tyle osób jest ze mną! Bardzo Wam dziękuję. Dzięki takiemu wsparciu szybciej mi idą przygotowania do wyprawy! Bardzo się cieszę i jestem super zmotywowany do działania! 14-03-2016, 17:24 - Kochani! Przekroczyliśmy kwotę 6000 zł. Jestem pod ogromnym wrażeniem, że tak szybko reagujecie na moją prośbę o wsparcie. Dziękuję tym, którzy już wsparli i tym, którzy pewnie nie zapomną o mnie, gdy wrócą z pracy do domu ;-)). Czy można przepłynać kajakiem ocean? Czy można zrobić to więcej niż jeden raz?Woda na oceanie najczęściej jest gładka a jego środek piękny i bezkresny. Wszystko inaczej tam smakuje, czasem nawet lepiej niż na lądzie. Wyostrzają się zmysły, wyobraźnia pracuje. Kawa tylko trochę za bardzo słona, bo sól lepi się do wszystkiego, najbardziej do wąsów. Czasem przychodzi sztorm, ale zapowiada się dużo wcześniej więc nigdy mnie nie zaskoczy...Ocean żyję, zawsze, ciągle, jest wspaniały..! Fot. Nicola Muirhead Mam plan znów na nim się znaleźć i pozdrowić wszystkich z jego pięknego środka. Celem mojego projektu jest trzecia, samotna wyprawa kajakiem przez ocean Atlantycki. Po raz trzeci, ale pierwszy raz drogą północną z kontynentu na kontynent. Jeśli to zrealizuję będę pierwszym Polakiem i pierwszym człowiekiem w historii, który tego dokona. Będzie to wyjątkowa, trudna, ale ekscytująca wyprawa. Dusza odkrywcy i podróżnika to czasem brzemię, bo nie pozwala długo usiedzieć w jednym miejscu ;-). Czuję, że wzywają mnie bezkresne wody. Dlatego zdecydowałem się na kolejną wyprawę. Chciałbym przepłynąć ocean Atlantycki z Ameryki Północnej (Nowy Jork) do Europy (Lizbona). Takie nasze polskie „tam i z powrotem”. Chciałbym też, by każdy w Was był częścią tej wyprawy. Pokażmy, że Polak potrafi dokonać niemożliwego nie tylko dla siebie, ale też dla innych! Zapraszam Was na wspólną wyprawę! Bez Was takie przedsięwzięcie nie będzie możliwe.... fot. Michał MutorData w dowodzie mówi, że w tym roku skończę 70 lat, ale coś Wam zdradzę – czuję się czasami jak nastolatek. Chyba licznik mi się zaciął i mój duch się nie starzeje, choć wygląd zdradza, że już trochę żyję na tym świecie. Chęć poznawania świata zaszczepili we mnie rodzice. Miałem bardzo dużo zainteresowań, do których czasem wracam. Kajakarzem zostałem dość późno, bo po trzydziestce, ale pokochałem ten sport momentalnie i tak już zostało. To moja największa pasja, moje życie, moje marzenia, które konsekwentnie spełniam. Marzenia to moja siła napędowa, więc wszystkim powtarzam – nie bójcie się marzyć! Życie jest zbyt krótkie, by pić tanie wino :-). Jestem dumny z tego, że jestem Polakiem i że dzięki moim wyprawom mogę rozsławiać imię Polski na całym świecie. Jestem też dumny z wyjątkowego odznaczenia jakie otrzymałem rok temu z rąk Prezydenta Polski. Jest nim Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Moje wyprawy to też to ciężka praca moich przyjaciół, rodziny, braci kajakarzy. Jestem też wdzięczny Wam wszystkim, którzy swoim słowem wspieracie mnie w realizacji moich ambitnych planów. Bardzo cieszę się, że moje dokonania niektórych motywują. Lepiej możecie mnie poznać na moim fanpejdżu i stronie www. Cieszę się również, że w zeszłym roku zainspirowałem całą masę wspaniałych ludzi, dzięki których głosom otrzymałem tytuł Podróżnika Roku 2015 National Geographic. Więcej możecie o tym poczytać tutaj: Adventure National Geographic. A wcześniej, bo w 2013 roku zostałem również uhonorowany Super Kolosem - najbardziej prestiżowym wyróżnieniem podróżniczym w Polsce ;-)! Pomysł na realizację tak śmiałego zadania zrodził sie już dawno, kilka lat temu. Moje wieloletnie doświadczenie kajakarsie oraz liczne dokonania na różnych wodach Europy i świata, pozwalają mi planować kolejne tak wymagające wyprawy. W swoim życiu samotnie już dopłynąłem kajakiem z Polic za Koło Podbiegunowe Pólnocne do Narwiki w Norwegii, w ciągu 41 dni samotnie kajakiem opłynąłem Bajkał w Rosji, najbłębsze jezioro na Ziemi, Magiczne Morze Syberii. I mam też za sobą już dwie samotne transatlantyckie wyprawy kajakiem!! Moja trzecia wyprawa jest konsekwencją wcześniej ustalonego planu - przepłynięcia Atlantyku w 3 odcinkach: najwęższym, najszerszym i północnym. Ten ostatni odcinek zamierzam teraz pokonać. I WYPRAWA TRANSATLANTYCKA- za pierwszym razem przepłynąłem ocean w jego najwęższej części, płynąc z Senegalu do Brazylii - 5 394 km i zajęło mi to 99 dób. II WYPRWA TRANSATLANTYCKA-na drugą wyprawę wybrałem najszerszy odcinek Atlantyku i w ciągu 167 dni przepłynąłem z Europy (Lizbona) na Florydę (USA), pokonując tym samym 12 427 km w ciągu 167 dób. Postanowiłem popłynąć jeszcze raz również dlatego, że jeszcze raz chciałbym zrobić coś historycznego, pokazać, że można spełniać najbardziej niemożliwe marzenia. Tym samym stać się inspiracją dla wielu młodych i starszych ludzi w Polsce i na świecie. III WYPRAWA TRANSATLANTYCKA - NOWY JORK - LIZBONA - dzięki Waszej pomocy już w maju! Przygotowuje się do niej od dawna. Założenia są takie same, jak przy poprzednich dokonaniach. Wyprawa ma być samodzielna, samotna, bez pomocy z zewnątrz, kajakiem między kontynentami, używając wyłącznie siły własnych mięśni. Tym razem po zimniejszych wodach, gdzie zarówno częstotliwość, jak i siła sztormów jest większa, co czyni tę wyprawę trudniejszą od wypłynąć 14 maja 2016 roku z Nowego Jorku, by po około czterech miesiącach zawitać do stolicy Portugalii. W Lizbonie chciałbym być 9 września – dokładnie w moje urodziny. Będę musiał się spieszyć! Chociaż dryf od wiatrów i znos od prądów będą ściągać mnie w inną stronę, mam jednak nadzieję, że przyjaciele będą czekać z tortem na mnie w Europie ;-). fot. Piotr ChmielińskiPrzez te 4 miesiące będę sam na oceanie. Może i sam, ale nie samotny. Wierzę, że będą ze mną wszyscy, którzy trzymają kciuki za tę wyprawę - że będziecie ze mną Wy. Mój kajak jest jednoosobowy, ale wirtualnie chciałbym zabrać do niego każdego z Was. Towarzystwa dotrzymają mi również rekiny, wieloryby, latające ryby, żółwie i inne wodne stworzenia. Jednak bez Waszej pomocy mogę nie dać rady. Będzie to jedyne takie dokonanie w historii. Jeszcze nikt wcześniej nie przepłynął Atlantyku kajakiem trasą północną z kontynentu na kontynent. Dzięki Wam będę mógł zrealizować największe marzenie mojego życia. Już nie mogę się doczekać, kiedy wypłynę i poczuję znów kołysanie fal. Obiecuję też, że góry lodowe będę omijać, by szczęśliwie dotrzeć do celu ;-)! Zapraszam Was! Popłyńcie ze mną w mojej kolejnej, wspaniałej wyprawie. Trasę zamierzam przepłynąć tym samym oceanicznym kajakiem, który towarzyszył mi już dwukrotnie. Jest to wyjątkowy kajak, wymyślony i zaprojektowany specjalnie dla mnie i z myślą o takich wyprawach. Powstał w stoczni Andrzeja Armińskiego. Ma dwie podstawowe cechy: jest niezatapialny i nie może pływać dnem do góry. Fot. Marcin Kowalik Konstrukcja typu "sandwich"" to dwie ścianki powstałe ze specjalnego włókna węglowego przesączonego żywicą. Między nimi znajduje się przekładka o grubości 0,9 mm, która zrobiona jest z bardzo lekkiego, sztywnego materiału nienasiąkliwego wodą. Sam kadłub, gdyby był zanurzony w wodzie, nigdy nie zatonie, zawsze wypłynie. Kajak ma kilka komór zastosowaniu odpowiedniej konstrukcji oraz mieczowi, zrobionego z blachy kwasoodpornej (grubość miecza 12 mm, szerokość 200 mm, głębokość w wodzie 750 mm), kajak nie może pływać do góry dnem. To wszystko sprawia, że w moim kajaku mogę czuć się bezpiecznie również i w tej wyprawie. KAJAK "OLO"- długość kajaka 7 m, szerokość 1 m, waga 750 kg (razem z wyposażeniem) Nie tak prosto, ale da się! Na oceanie starałem się spać zawsze w ciągu nocy. Jednak sen nie był łatwy. Wiadomo, nie miałem wygodnego łóżka, ale radziłem sobie. Moja drzemka w kilkuminutowych cyklach przerywana była nierównym rytmem fal. Oczywiście podczas sztormów próby drzemki były bezskuteczne. Z jedzeniem też sobie radziłem. Miałem ze sobą znaczne ilości żywności liofilizowanej. Jak będziecie miec okazję to skosztujcie - bigos naprawdę smakuje jak bigos! Wyobraźcie sobie postepujące zmęczenie z powodu braku porządnego snu, czy też braku ciepłego domowego obiadu. Jednak nigdy przez tyle dób, jakie spędziłem na ocanie - w jednej czy w drugiej wyprawie - nie miałem chwili zwątpienia. Wiedziałem po do i dlaczego to robię. Fot. Nicola Muirhead Jestem emerytem i trudno mi zebrać wystarczające środki materialne. Nie, żebym nie próbował – walczę o moje marzenie każdego dnia, oszczędzając, szukając sponsorów i nawiązując partnerstwa. Budżet całej wyprawy to blisko 400 000 zł. Ogroną część tej kwoty stanowią koszty związane z wykupieniem, wyposażeniem i ubezpieczeniem kajaka. Dużą część już udało mi się zebrać. Jednak czas mnie goni a przede mną bardzo ważna sprawa - modernizacja i doposażenie kajaka. Jest to ważna rzecz, bym mógł bezpiecznie przepłynąć ocean. Potrzebuję min. 50 000 zł na to, by zakupić niezbędne sprzęty, między innymi: . odsalarka elektryczna Katadyn E-40 20 000 PLN . AIS – system ostrzegający o możliwości kolizji 17 000 PLN . panele słoneczne 7 000 PLN . trzy sygnalizatory GPS 4 000 PLN . dwa radiotelefony UKF 2 000 PLN Jeśli uda mi się uzbierać: 100 % - to dzieki Tobie będę mieć potrzebne i niezbędne sprzęty, by przeżyć tę wyprawę bezpiecznie i z wodą pitną na pokładzie kajaka! 120 % - dzięki Tobie będę mógł zakupić drugi telefon satelitarny, rakiety spadachronowe, dodatkowe dryfkotwy, pochodnie sygnalizacyjne! 140 % - dzięki Tobie nie będę musiał martwić się o pokrycie kosztów spedycyjnych kajaka i całego sprzętu do Ameryki oraz potem, po moim szczęśliwym dopłynięciu, z Lizbony do Polski. Dzięki Tobie będę mógł zakupić dodatkowe ubezpieczenie! Jeśli nie zbiorę potrzebnej kwoty - cóż mam alternatywny plan na wzięcie kredytu i potem spłacanie go do końca życia :-).Jestem jednak dobrej myśli i wierzę mocno, że mogę na Ciebie liczyć. Zwracam się do Ciebie z ogromną prośbą o wsparcie mnie w tej wyprawie. Chciałbym, byś była/był jej częścią, byśmy mogli razem dokonać znów czegoś niemożliwego. Potrzebuję Ciebie, sam tego nie dokonam. To jest nasz wspólny cel i jeśli plan zrealizujemy to będzie to znów pierwszy taki sukces. Znów rozsławimy Polskę i będziemy dumni, że mogliśmy być razem. Fot. Nicola MuirheadPotrzebuję nie tylko Twojego materialnego wsparcia ale też duchowego - słowem, dobrą myślą. Wówczas tam na oceanie będę miał więcej sił, by wiosłować dla siebie, dla Ciebie, dla Polski :-) Bądź ze mną! Sami zobaczcie - kto za tym stoi :-)) Bardzo chciałbym abyście Wy również byli częścią mojej wyprawy! Każda osoba, która zechce wesprzeć mnie w realizacji mojej wyprawy otrzyma przede wszystkim ogromną wdzięczność płynącą z samego środka mojego serca. Kolejne to.....zresztą sami zobaczcie.... Część nagód otrzymacie już nawet w maju, pozostałe będę przesyłane na bieżąco podczas mojej wyprawy, a niektóre będą zrealizowane po moim szczęśliwym powrocie do kraju. Ale wszystkich Was, wspierających lub nie, zawsze miło powitam i uścisnę dłoń. Dziękuję, że zwróciliście uwagę na moją historię. Oto przykładowe nagrody: Dziękujemy: KONTAKT Mail: magdalena@ Facebook: Strona www: Media o Twoim projekcie:
Jakim jachtem przez Atlantyk? Dodane dnia 4 Listopad 2014 r. Kiedyś zastanawiałam się czy lepiej przepłynąc Atlantyk szybkim jachtem regatowym, niekoniecznie najbezpieczniejszym, czy najprzyjemniejszym w żegludze, ale za to na tyle szybkim, że można "uciec" przed frontem.
Aleksander Doba zmuszony został przerwać swoją wyprawę przez Ocean Atlantycki po tym, jak jego kajak został dwukrotnie przewrócony przez fale. Polski podróżnik nie doznał żadnych obrażeń. O pierwszej w nocy zobaczyłem z lewej strony tworzącą się falę. Nawet nie taką dużą, miała około metra, ale rosła dynamicznie. Za chwilę uderzyła w kajak i przewróciła go. Po niej przyszła następna i po raz drugi obróciła kajak. Podczas pierwszej fali przybojowej wypadłem z kajaka. Podczas drugiej skotłowało mnie już całkiem pod kajakiem – przekazał Doba na jednym z portali społecznościowych za pośrednictwem amerykańskiego koordynatora wypraw Piotra Chmielińskiego. Jak napisano w komunikacie, fale rzuciły kajak na brzeg Półwyspu Sandy Hook, ale Olek jest cały i zdrowy. W niedzielę w Nowym Jorku Doba rozpoczął swoją trzecią podróż przez Atlantyk kajakiem. W 2014 roku emerytowany inżynier mechanik z Polic jako pierwszy na świecie przepłynął kajakiem Atlantyk z Europy do Ameryki. Tym razem wyprawę zakończył po kilku dniach. bzm/PAP
Aleksander Doba (ur. 09.09.1946) - polski podróżnik, kajakarz i odkrywca. Jako pierwszy opłynął kajakiem Morze Bałtyckie i Bajkał. Również jako pierwszy opłynął całe polskie wybrzeże z Polic przez Cieśninę Pilawską do Elbląga. Dwukrotny Akademicki Mistrz Polski w Kajakarstwie Górskim. "Na liczniku kajakowym" ma 64 000 km, w
Pływaliście kiedyś na kajaku? Ja parę razy byłam na spływach. W większości pływałam po rzekach, pomagał mi prąd, a w kajaku zawsze były dwie osoby. Jak wypływałam na jeziora, gdzie kajak napędzać trzeba było wyłącznie siłą mięśni, już czułam się jak zdobywca mórz i oceanów (a po cichu myślałam sobie – dlaczego to cholerstwo nie ma żagla?!). Moje pływanie najczęściej wyglądało tak: Najtrudniejszą walką z brutalną siłą żywiołu było dla mnie przepłynięcie jednego z jezior na Kaszubach. Wiatr wiał z oszałamiającą prędkością (pewnie ze 2 w skali Beauforta), fale były ogromne (tak do połowy wysokości kajaka), mięśnie wyczerpane po okrutnym wysiłku (dwóch dniach wiosłowania), odległość do przepłynięcia w tych nieludzkich warunkach wręcz niewyobrażalnie duża (około kilometra). Wiatr i fale spychały kajak w inną stronę, niż chciałam, żeby płynął. Nie można było ani na chwilę przestać wiosłować, żeby nie znaleźć się zupełnie poza swoją trasą przy drugim brzegu jeziora. Po przepłynięciu tego odcinka byłam z siebie dumna jak paw, ale też cieszyłam się, że przez najbliższy czas żadnego wiosła w ręce trzymać nie będę. I po cichu obiecałam sobie, że następnym razem pakuję do plecaka prześcieradło, z którego w razie potrzeby na szybko zaimprowizuję spinaker (taki żagiel, który nadyma się jak balon i przy silnym wietrze cudownie ciągnie łajbę do przodu :)) A ten facet przepłynął kajakiem ocean. OCEAN. Dwukrotnie. Przepłynął Atlantyk w najwęższym i najszerszym miejscu. Aleksander Doba i jego kajak Olo podczas swojej ostatniej wyprawy z Lizbony na Florydę przebyli 12 427 kilometrów w 167 dni. Bez silnika, żagla, czy nawet prześcieradła schowanego w plecaku. Bez towarzystwa. Tylko Aleksander, Olo i ocean. W tym czasie przetrwali osiem sztormów, przetrawersowali Golfsztrom, wyrwali się z pułapki wiatrowej w Trójkącie Bermudzkim. Zdarzało się tak, że pomimo całego dnia wiosłowania kajak nie posuwał się do przodu, a prąd i wiatr jedynie go cofały. Wyobraźmy to sobie. Wyczerpany pan Aleksander po kilkunastu godzinach wiosłowania zdaje sobie sprawę, że zamiast zbliżyć się do celu, jest od niego coraz dalej. I kolejnego dnia to samo, i jeszcze raz, i jeszcze… Można się podłamać, co? Pan Aleksander się nie podłamywał. Na poprawę morale zjadał trochę konfitury swojej żony i walczył dalej, dążył do swojego upragnionego celu, który w końcu osiągnął. Otrzymał za to w plebiscycie National Geographic tytuł Podróżnika Roku 2015. To jest dopiero niewyobrażalna siła charakteru. Albo niewyobrażalnie dobra konfitura 🙂 Jeśli podobał Ci się ten post, użyj przycisków poniżej i udostępnij go na Facebooku, Twitterze, czy Google+ lub przypnij na Pintereście! Dzięki! Przypnij! Moźe Ci się też spodobać: Inspirujący ludzie: Dziewięćdziesięciolatka o największych przysłowiowych jajach jakie kiedykolwiek widziałeś
Polak wyruszył na swoją trzecią kajakową wyprawę przez Atlantyk 16 maja z Barnegat Light w Stanach Zjednoczonych. Dotarł do brzegu po 4 miesiącach samotnego rejsu, przebyciu ponad 4 tys. mil morskich i pokonaniu licznych przeszkód. Zgodnie z obietnicą, cel został osiągnięty przed jego 71. urodzinami, które przypadają 9 września.
Dotarła dziś do nas smutna wiadomość. Nie żyje Aleksander Doba. Informację potwierdziła jego rodzina. „Zmarł śmiercią podróżnika, zdobywając najwyższy szczyt Afryki - Kilimandżaro, spełniając swoje marzenia”, napisano na jego oficjalnym profilu na Facebooku. W tym roku podróżnik skończyły 75 lat. Gdy po raz pierwszy przepłynął Atlantyk miał 64 lata. Gdy Aleksander Doba pokonał Atlantyk trzeci raz, skończył lat 71. Dokonał niemożliwego. Samotnie, bez silnika i żagla, tylko wiosłując, jako pierwszy człowiek w historii pokonał drogę z Europy do Ameryki i z powrotem. 22 marca 2018 roku New York Times Magazine zamieścił o nim duży materiał o dał jego zdjęcie na okładkę. Przypominamy niezwykłą historię Aleksandra Doby. Przemek Kossakowski jest wolontariuszem. Ale to nie koniec! Wkrótce chce zostać art terapeutą Aleksander Doba niepokonany Mieszkał w Policach. Pasjonują go sporty ekstremalne. Wylatał 250 godzin na szybowcu. Czternaście razy skakał ze spadochronem. Pływać na kajaku zaczął w klubie kajakowym Alchemik Police w 1980 roku. Szybko zaczął bić rekordy. W roku 1989 w ciągu 13 dni przepłynął Polskę po przekątnej z Przemyśla do Świnoujścia. Opłynął kajakiem Morze Bałtyckie i Bajkał. W całym życiu przepłynął około 100 tysięcy kilometrów. Z Atlantykiem zmierzył się po raz pierwszy w 2010 roku. Przepłynął z Afryki do Ameryki Południowej. W ciągu 99 dni przepłynął ponad 5 tysięcy km. „Żyjemy w czasach nerwowych, tempo życia jest intensywne”, powiedział w wywiadzie dla „Na oceanie miałem możliwość pobycia sam na sam ze sobą. Ani razu jednak się jednak nie nudziłem. Obserwowałem przyrodę, ptaki i ryby, odzywałem się do nich, by głos mi nie zaniknął. Śpiewałem nawet sobie”. Aleksander Doba i wieloryb Specjalny, siedmiometrowy kajak zaprojektowano specjalnie dla niego. Spędził w nim w sumie blisko rok. Jadł liofilizowaną żywność i latające ryby, które lądowały na jego łodzi. Na początku próbował pływać przywiązany do kajaku sznurem, ale szybko przestał, gdy dostrzegł płetwę rekina. Czasami przez wiele dni towarzyszyły mu drapieżne barakudy. Raz tuż obok jego łodzi wynurzył się wieloryb. Niesamowity widok. Mój kajak miał siedem metrów, a wieloryb ponad dwadzieścia „Przestałem wiosłować, poczułem jego wzrok. Wieloryby, to też ssaki, tak jak i my, więc znaleźliśmy wspólny język. Gapiliśmy się na siebie przez kilka minut. Następnie wieloryb przepłynął obok kajaka w odległości dwudziestu, może dwudziestu pięciu metrów, potem pokazał cały grzbiet z ogonem i zanurkował głęboko. Niesamowity widok, robiący ogromne wrażenie. Mój kajak miał siedem metrów, a wieloryb ponad dwadzieścia”. Atlantyk wzywa Aleksandra Dobę Pasja, która opanowała Aleksandra Dobę była szalenie niebezpieczna. Nie tylko ze względu na żywioły. Gdy próbował dopłynąć do źródeł Amazonki, dwa razy napadli go bandyci, ogołacając ze wszystkiego. Musiał przerwać wyprawę. W Trójkącie Bermudzkim podczas drugiej wyprawy przez Atlantyk wpadł w pułapkę wiatrową. Przez czterdzieści dni walczył, żeby się z niej wydostać. Gdy urwał mu się ster, 400 kilometrów płynął sterując tylko wiosłami, co przy tak dużym kajaku i silnym wietrze było katorgą. Wtedy też złamał się i dobił do brzegu, żeby naprawić kajak. Wszyscy odradzali mu trzecią wyprawę. Zamierzał płynąć bardzo na północ, gdzie ocean jest bardzo zimny i burzliwy. Oczywiście nie posłuchał. Żeby silne fale nie połamały mu kajaka, musiał ustawiać się do nich prostopadle. Pomagała mu w tym kotwica przywiązana z tyłu kajaka. Gdy w czasie sztormu pękła przytrzymująca ją lina, pełznął po burcie kajaka, żeby przywiązać nową. Cud, że fale go nie zmyły. Gdy urwała się z nim łączność, bliscy w Polsce myśleli, że już po nim. Gdy znów nawiązał kontakt, przysłał filmik nagrany telefonem. Wysłał go żonie, Gabrieli. "Za trzy tygodnie będę miał 71 lat", powiedział. "Jeśli przeżyję”. Wylądował na wybrzeżu Francji 3 września 2017 roku. Płynął z Nowego Jorku przez 110 dni. Samotność Aleksandra Doby Na wodzie wiele miesięcy z nikim nie rozmawia…. Wtedy śpiewał, gada… do siebie i krzyczał (ma osłabiony słuch), żeby się usłyszeć. Albo patrzył do lusterka, żeby zobaczyć ludzką twarz. Kochał samotność, potrzebował być sam ze sobą. „Takie wyprawy dają niesamowitą okazję do poznania siebie. Kiedy nic się nie dzieje i sobie spokojnie wiosłuję to myślę o wszystkim, o tym, co minęło, o tym się dzieje obecnie i o planach na przyszłość. Przebywam sam ze sobą”, powiedział w wywiadzie z Mariuszem Soltanifarem. Kocha samotność, potrzebuje być sam ze sobą Na lądzie czekała na niego żona Gabriela. Mają dwóch synów, Bartłomieja i Czesława oraz dwie wnuczki. Żona długo przyzwyczajała się do pasji Aleksandra. Przed pierwszą wyprawą przez Atlantyk groziła mu rozwodem. „Co zrobisz, gdy będziesz miał kryzys na środku oceanu?”, zapytała. „Nie będę miał kryzysu”, odpowiedział. Wiedziała, że go nie zatrzyma. Ale nie chciała być Penelopą czekającą na Odyseusza. Rzuciła się w wir pracy, jej pasją stała się opieka socjalna. Pomoc dla samotnych matek, ludzi gnębionych przez alkohol i bezdomność. Jej wydział rozrósł się do stu osób. „To mój Atlantyk!, śmiała się. Ale gdy wyruszył po raz trzeci, była wkurzona. Czy teraz koniec jej udręk? Czy Aleksander Doba, kajakarz z tytanu, zostanie w domu? Elizabeth Weil, autorka reportażu w New York Times Magazine zostawia czytelnika w niepewności. „Wyprawa” - powiedział mi. „Na kajaku. Przez ocean. Na razie nie planuję”. Potem dodał: „Ale lubię żeglować". Niestety dziś poinformowano o śmierci Aleksandra Doby. Rodzinie i najbliższym składamy głębokie wyrazy współczucia... Fot. East NewsFot. REPORTER
be7nI. l17u21xt9o.pages.dev/93l17u21xt9o.pages.dev/60l17u21xt9o.pages.dev/19l17u21xt9o.pages.dev/64l17u21xt9o.pages.dev/40l17u21xt9o.pages.dev/40l17u21xt9o.pages.dev/75l17u21xt9o.pages.dev/66
polak na kajaku przez atlantyk